Sztuka, dyscyplina i balans – rozmowa z Maciejem Walczakiem

05.03.2025   Styl życia

Sztuka, dyscyplina i balans – rozmowa z Maciejem Walczakiem

Karma zawsze wraca, często w najmniej oczekiwanych momentach


Maciej Walczak to artysta, którego twórczość łączy precyzję, symbolikę i emocjonalną głębię. Jego prace to nie tylko wizualna podróż przez detale i kontrasty, ale także świadomy komentarz do rzeczywistości. Nie boi się nowych wyzwań, a w jego codziennym życiu sztuka przeplata się ze sportem – szczególnie boksem, który, jak sam przyznaje, wpływa na jego koncentrację i sposób działania. W rozmowie z nami opowiada o trudnej sztuce wyceny własnych prac, dążeniu do stabilności finansowej w świecie artystycznym oraz o tym, jak sport może kształtować charakter twórcy. Poruszamy również temat projektu Slow Fashion & Design, a także jego planów na 2025 rok. 


Twoje prace charakteryzują się precyzyjną kreską i bogactwem detali. Czy mógłbyś opowiedzieć o technikach i narzędziach, które stosujesz w swojej twórczości?

Obecnie są to głównie trzy narzędzia: pędzel płaski, tablet graficzny i rapidograf. Pędzla używam przy dużych formatach i ścianach. Mogę nim wykonywać zarówno proste linie, jak i te bardziej finezyjne wymagające kocich ruchów nadgarstkiem. Tablet wykorzystuję przy projektach rzeźb i zleceniach komercyjnych. Rapidograf jest dla mnie atrybutem precyzji i stosuję go przy małych światłocieniowych rysunkach, a także podczas pisania miłosnych liścików balansujących na granicy sprośnego romantyzmu.

Ja na robocie - jakie narzędzia

Wspomniałeś wcześniej o inspiracjach mitologicznych. Czy są konkretne mity lub postacie, które szczególnie Cię fascynują i znajdują odzwierciedlenie w Twoich dziełach?

Są to z całą pewnością postacie wojowników, mędrców, potworów i sensualnych, długowłosych piękności. Najbliższa jest mi mitologia nordycka i mitologia słowiańska (tę drugą zainteresowałem się grając w pierwszą część Wiedźmina). Obecnie planuję wystawę, która będzie mocno osadzona w kulturze Słowian. Fascynuje mnie jej mrok, tajemniczość i to, z jakim szacunkiem nasi przodkowie darzyli Matkę Ziemię.


Jesteś współorganizatorem projektu “Slow Fashion & Design”. Jakie wartości i idee przyświecają temu przedsięwzięciu, i jakie masz plany na jego rozwój w najbliższej przyszłości?

Do Slow Fashion & Design dołączyłem podczas drugiej edycji wydarzenia. Miałem się tylko wystawić, ale szybka kawa z organizatorką przerodziła się w synchroniczną burzę mózgów. Dorzuciłem do pieca to, co miałem pod ręką, czyli siebie i swoje doświadczenie. W piecu natomiast było już doświadczenie Pauliny i jej pragnienie stworzenia czegoś, co będzie nie tylko dawać rozrywkę, ale również (lub przede wszystkim) uświadamiać oraz edukować. Hasła klucze to zrównoważona moda, artyści, projektanci, pokazy, warsztaty i wykłady. Wszystko w duchu slow. Podczas nadchodzącej czerwcowej edycji planujemy rozwijać to co zrobiliśmy do tej pory.


fot. Piotr Piad Podsiadły
Dla mnie szczególnie ważny jest dzień Body & Mind. Łączymy w nim tradycyjną ,,medycynę’’ z duchowością. To będzie dzień wiedzy i doświadczania. Planujemy m.in. wykłady z psychologii, osteopatii, ćwiczenia mindfulness, sesje oddechowe i transcendentalny koncert mis tybetańskich.  Wkroczyliśmy w erę wodnika i czas przebudzenia, więc nie zabraknie pogadanek o szeroko pojętej energii. Powiem jeszcze tylko, że będzie to edycja inspirowana Japonią i jej kulturą zen. Resztę okrywam całunem dyskrecji, bo wciąż intensywnie nad tym pracujemy. W każdym razie przyjdźcie, bo warto.


Łódź, z jej unikalnym charakterem, jest tłem dla wielu Twoich prac. Jakie konkretne miejsca lub historie tego miasta najbardziej Cię inspirują?


Moim pierwszym wyjściem poza margines zeszytu i zacisze akademickiej pracowni była ulica Włókiennicza. Zanim ją zrewitalizowano, przedstawiała się jako piękny okaz twardego, łódzkiego folkloru. Trafiłem tam podczas poszukiwania miejsca na realizację pracy zaliczeniowej na jeden z przedmiotów trzeciego roku studiów. I pewnego mroźnego wieczoru znalazłem podwórko z konikiem na biegunach (,,konikiem’’ nie dlatego, że pieszczotliwie, tylko był mały jak kuśka Pana Chow). Wróciłem tam na drugi dzień z farbami i sprejami, a niecałą chwilę po wejściu w bramę zostałem zaczepiony przez trzech młodzieńców. Jeden był szczupłej postury, miał bystre spojrzenie i był tym od gadki. Dwaj za jego plecami byli znacznie większej postury, mieli zaczepne spojrzenia i nie mówili nic.



Wyjaśniłem, że chcę pomalować ich zdewastowane podwórko, pokazałem swojego insta, a ich oblicza złagodniały. Powiedziano mi, żebym działał i że nikt nie będzie mi przeszkadzał. Zrobiłem więc nielegal na legalu w międzyczasie integrując się z lokalsami. Pomogli mi w zrobieniu podkładu, a ja w ramach wdzięczności podarowałem im dwie puszki czerwonego spreju. Tego dnia na Włókienniczej pojawiło się więcej napisów w stylu ,,jebać…(nie podam nazwy klubu)’’. Chociaż później przeniosłem się do komercyjnych i prywatnych przestrzeni, to pierwsza miłość z ulicą wciąż nie rdzewieje.


Wielu artystów boryka się z wyceną swoich prac. Jakie kryteria bierzesz pod uwagę, ustalając wartość swoich dzieł?

Mówią, że sztuka jest warta tyle ile ktoś gotów za nią zapłacić. Z drugiej strony warto mieć zdrowy rozsądek i pokorę. Cały czas szukam tego balansu. Na początku punktem wyjścia były dla mnie rozmowy z innymi artystami, którzy już działali na rynku. Większość cen ustalałem na podstawie średniej. W miarę zwiększania zasięgów i rozpoznawalności sukcesywnie podwyższam ceny. Staram się trzymać satysfakcjonujący dla mnie poziom i nie iść na zbyt duże ustępstwa, przez co tracę sporo zleceń, ale przełykam gorycz i idę dalej.

Balansowanie między pasją twórczą a stabilnością finansową bywa wyzwaniem. Jakie strategie stosujesz, aby osiągnąć równowagę między tymi dwoma aspektami?

Było to bardzo trudne szczególnie na początku. Budowanie marki osobistej oraz rozpoznawalności jest procesem wymagającym cierpliwości, konsekwencji, a często godzenia się na mocno kompromisujące warunki. Myśląc strategicznie zdywersyfikowałem źródła dochodu mojej firmy. Sztukę wspierają usługi wysokościowe i arborystyczne (prace głównie na linach). Druga działalność, której jestem współwłaścicielem, czyli firma WAV3 zajmuje się organizacją wydarzeń, wystaw, pokazów i działaniami marketingowymi.



We własnej działalności (szczególnie gdy opiera się na sztuce) zarobki bywają nieregularne i czasami trzeba się nakombinować, żeby zachować płynność. Dochodzi do tego fakt, że biznes artystyczny wymaga sporych inwestycji, które zwracają się z opóźnieniem, albo w ogóle się nie zwracają (przynajmniej finansowo). Gdy przychodzi taki moment jestem wdzięczny za dwie rzeczy. Cierpliwość moich wierzycieli i zapas zupek instant, które czekają aż zacznę przymierać głodem.


Boks to nietypowe hobby dla artysty. W jaki sposób treningi wpływają na Twoją kreatywność i podejście do pracy?

Sztuka i boks to dwa bieguny mojej osobowości. Z jednej strony wrażliwość, a z drugiej potrzeba funkcjonowania w szorstkim świecie pełnym rywalizacji i przekraczania swoich granic. Od dziecka jestem przyzwyczajony do aktywności fizycznej i gdybym jej nie miał, to chodziłbym nadpobudliwy. Boks dodał mi pewności siebie i wzmocnił poczucie bezpieczeństwa. Zapewnił lepsze samopoczucie we własnym ciele, nauczył szacunku do innych i pokory wobec swoich słabości. Pokazał również, że wiara, solidna praca i wytrwałość prędzej czy później przynoszą wymarzone efekty.


Fot. Mikołaj Zacharow
Dyscyplina przydaje mi się w procesie twórczym, bo nie zawsze mi się chce, ale zachciewa mi się jak już zacznę. Tak samo bywa z treningiem. Boks pozwala mi również regulować emocje i jest źródłem endorfin. Wycisza głowę i sprawia, że podczas tworzenia jestem bardziej skupiony.


Czy doświadczenia z ringu przekładają się na Twoją sztukę? Czy dostrzegasz analogie między dyscypliną sportową a procesem twórczym?

W ringu walczę nie tylko z przeciwnikiem, ale przede wszystkim z samym sobą. Z lękiem przed porażką, presją publiczności i ciałem, które momentami odmawia posłuszeństwa. Wyrzut adrenaliny jest tak duży, że nie pamiętam przebiegu niektórych walk. Do tego dochodzi zbijanie wagi, które w tym wszystkim jest najgorsze, bo lubię od czasu do czasu najeść się pod sam korek. Boks wymaga charakteru i dyscypliny. Umiejętności przezwyciężania trudności i podnoszenia się z kolan.

Jak w prawdziwym życiu i w procesie twórczym. Wena czasami jest, a czasami jej nie ma. Często przychodzi dopiero w trakcie tworzenia. Kolejną kwestią jest fakt, że jednym z głównych archetypów obecnych w mojej sztuce jest archetyp wojownika. Doświadczenia z ringu dają mi poczucie bycia spójnym i prawdziwym w tym, co przedstawiam na swoich pracach.


Jakie cechy charakteru uważasz za kluczowe dla artysty w dzisiejszym świecie sztuki i biznesu?

Uważam, że kluczowe jest bycie autentycznym. Każdy z nas jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny. Autentyczność jest najcenniejszym naturalnym zasobem, jaki posiada każdy człowiek. Wystarczy po niego sięgnąć i pokazać światu, choć to ,,wystarczy’’ jest mocnym uproszczeniem, a w rzeczywistości bywa trudnym i długim procesem. W biznesie z kolei ważne są umiejętności miękkie, poparte uczciwością i dotrzymywaniem słowa. Warto też czytać książki o manipulacjach, ale nie po to aby je stosować, tylko żeby się przed nimi bronić. Ich stosowanie i tak przychodzi podświadomie.

Jakie masz plany artystyczne na rok 2025? Czy możesz zdradzić nam szczegóły nadchodzących projektów lub współprac?

2025 zapowiadają się byczo. Póki co staram się nie wylecieć ze studiów doktoranckich, mam dogadane dwie wystawy, jedną dobrze rokującą współpracę z dużą firmą i kilka potencjalnych zleceń na murale. Do tego dochodzi organizacja Slow Fashion & Design vol. 4, współtworzenie nowego projektu ,,Inspiracje” oraz kilka akcji spolecznych. I oczywiście współpraca z Wami, czyli z HUB360, której częścią jest ten wywiad. Więcej planów nie pamiętam, lecz na wszystkie szczerze się raduję.


Fot. Mateusz Milczak 
Czy masz jakieś rytuały lub nawyki, które pomagają Ci w procesie twórczym? Czy np. sport, muzyka, konkretne miejsca wpływają na Twoją kreatywność?

Przede wszystkim muszę mieć spokój. Najlepiej mi się pracuje gdy, wiem, że nic innego nie muszę i nic nie siedzi mi z tyłu głowy. Muzyka jak najbardziej. Dobra playlista to kopalnia wspomnień oraz inspiracji. Sport jak już wspomniałem, pozwala mi się wyciszyć. Moim standardowym rytuałem podczas zabierania się za proces twórczy jest robienie wszystkiego, żeby tylko się za niego nie zabrać. W końcu się jednak zabieram i wtedy nie robię przerwy nawet na siku.



Czy zdarzyło Ci się stworzyć dzieło, które zostało zupełnie inaczej odebrane, niż zakładałeś? Jak podchodzisz do interpretacji swoich prac przez innych?

To się zdarza, ale akurat lubię swobodne interpretacje. Jeśli moja twórczość pobudza czyjąś wyobraźnię, to znaczy, że spełnia jeden ze swoich podstawowych celów, jakim w moim przekonaniu  jest interakcja z odbiorcą.

Jaka była największa przeszkoda, z jaką musiałeś się zmierzyć jako artysta? Jak udało Ci się ją pokonać?

Myślę, że było to niskie poczucie wartości wobec tego co robiłem. To blokowało mnie przed odważniejszymi działaniami. Z czasem jednak zacząłem oswajać się z wychodzeniem do ludzi, dostawałem od nich dużo życzliwości i uznania, a moja wiara w siebie uległa wzmocnieniu. Dowartościowały mnie również komercyjne zlecenia i zamówienia. Ktoś może ci mówić, że coś jest fajne i ładnie wygląda, ale w moim przypadku równie budujący był fakt, że ktoś chce się rozstać ze swoimi pieniędzmi, by mieć w domu np. mój obraz.

 


Czy widzisz w Polsce zmianę w podejściu do sztuki? Czy mamy bardziej świadomych odbiorców i kolekcjonerów niż kilka lat temu?

To trudny temat pozostawiający wiele do życzenia. Pomimo że nasze społeczeństwo jest zamożniejsze niż kiedyś, to wciąż istnieje duży problem ze świadomością tego, że sztuka jest dobrem luksusowym. Jednocześnie nie jest potrzebą wysokiego priorytetu i można się bez niej obejść. Artyści wciąż są traktowani nieco protekcjonalnie, a propozycje zrobienia czegoś ,,za materiał’’ i ,,do portfolio’’ zdarzają się wcale nie tak rzadko. Problemem jest tu brak świadomości ze strony kupujących i chwiejna postawa twórców, którzy godzą się na niskie stawki. Nie winię ani jednych, ani drugich.

Jeśli ktoś ma opcję kupienia obrazu za 800 zł, który mu się podoba, to dlaczego miałby wydawać 3000 zł na inny? Z kolei ten kto sprzedaje za 800 zł być może ma trudną sytuację i potrzebuje pieniędzy albo nie wierzy, że to co robi może być warte więcej. Według mnie jednym z rozwiązań tego problemu mógłby być większy nacisk na edukację artystów z zakresu autopromocji, marketingu i funkcjonowania sztuki w biznesie. Tak by byli bardziej pewni siebie i potrafili odnaleźć się w świecie rekinów.


Czy uważasz, że w sztuce jest jeszcze miejsce na bunt? Czy artyści powinni szukać sposobów, by wywoływać dyskusje i zmiany społeczne?

Sztuka od zawsze była komentatorem rzeczywistości i przecierała szlaki społecznym zmianom. Pracowała dla systemu lub stała w opozycji do niego. Sztuka budzi emocje, które skłaniają do refleksji, więc moim zdaniem zawsze będzie w niej miejsce na bunt. Przynajmniej dopóki artyści będą samodzielnie myślącymi wrażliwcami, a wierzę, że to się nigdy nie zmieni.



Jakie rady dałbyś młodym artystom, którzy chcą budować swoją markę, ale nie chcą iść na kompromisy?

Znaleźć alternatywną robotę, żeby móc przetrwać posuchę (śmiech). Sam nie wiem. Każdy ma swoją drogę i to, co działa u jednego, nie musi działać u drugiego. Myślę, że koniec końców najważniejsza jest konsekwencja. Sylwester Stallone, zanim zrealizował film ,,Rocky’’ został spławiony wiele razy, po drodze odrzucił intratne propozycje, bo nie uwzględniały go w roli głównej. Sprzedał nawet swojego psa, ale w końcu zrobił ten film. Moja rada to żyć w zgodzie ze sobą i nigdy się nie poddawać. I nie tracić z oczu swojej wizji jak bardzo szalona by się nie wydawała.



Gdybyś mógł porozmawiać z jednym artystą – żyjącym lub już nie – kto by to był i o czym chciałbyś z nim porozmawiać?

Byłby to 2Pac. Najpierw porozmawiałbym z nim o makiawelizmie, a później zapytałbym, czy nagramy razem numer. Klip byłby taki, że ja maluję ścianę, a on rapuje. Wokół opuszczona fabryczna dzielnica, rozbite latarnie, bezpańskie psy i koksowniki. Gdzieniegdzie przemykają zakapturzone łotry, ale zbijają z nami piątkę, bo sami swoi. Dużo dymu, trochę ognia.

Jak oceniasz inicjatywy takie jak HUB360? Czy według Ciebie tego typu platformy mają sens bytu i są pomocne dla artystów?


W dobie równoległego, wirtualnego świata Wasza inicjatywa ma duży potencjał. Wszystko zależy od tego jak to rozegracie i co zrobicie żeby ludzie Was widzieli. Ale tak naprawdę czasami wystarczy po prostu być. Nigdy nie wiesz kto patrzy i kto czyta. Nieraz zwrócenie uwagi jednej ,,przypadkowej’’ osoby może okazać się przełomem w karierze artysty i wprowadzić go do świata pięknych samochodów i szybkich kobiet. A tak serio to cieszę się, że to robicie. Znamy się już chwilę i wiem jaka idea Wam przyświeca i że robicie to z sercem i zaangażowaniem. Wy dajecie wędkę, mam nadzieję, że artyści z niej skorzystają.

Jaka jest najlepsza rada, jaką kiedykolwiek dostałeś – czy to od innego artysty, mentora, czy nawet przypadkowej osoby?

Było ich wiele, a każda była dobra w odpowiednim dla niej momencie. Taka, która jest uniwersalna brzmi ,,zawsze warto postąpić właściwie’’. Z naciskiem na ,,warto’’. Czasami życie kusi, żeby postąpić wbrew swoim zasadom, bo tymczasowe profity wydają się bardzo atrakcyjne. Lepiej ,,stracić’’ w krótszej perspektywie, by zyskać w dalszej. Karma zawsze wraca, często w najmniej oczekiwanych momentach.



Rozmowa z Maciejem Walczakiem to inspirująca podróż przez świat sztuki, dyscypliny i równowagi między pasją a codziennością. Maciej podzielił się swoją historią w sposób autentyczny i szczery, pokazując, jak łączy kreatywność z konsekwencją w działaniu. Podczas wywiadu poruszyliśmy wiele ważnych tematów – od technik artystycznych, przez inspiracje mitologią, po wycenę sztuki i budowanie marki osobistej. Maciej opowiedział też o swojej filozofii, w której sztuka i sport wzajemnie się uzupełniają, napędzając jego rozwój. Jego zaangażowanie w projekt Slow Fashion & Design oraz plany na 2025 rok pokazują, że stale szuka nowych dróg i nie boi się wyzwań.

To spotkanie to dopiero początek! Wspólne projekty, takie jak Slow Fashion & Design, otwierają przestrzeń na kolejne kreatywne inicjatywy. Z niecierpliwością czekamy na to, co przyniosą nadchodzące miesiące i lata.


Maciej, dzięki za świetną rozmowę – działamy dalej! 
Odwiedź i polub Maćka Instagrama 


.....................


Z Maciejem Walczakiem rozmawiał Mikołaj Piec – pasjonat designu, projektant graficzny z wieloletnim doświadczeniem i Art Director HUB360 – miejsca, które łączy artystów, twórców i wizjonerów, wspierając ich w rozwijaniu kariery i kreatywnych projektów. Na co dzień zajmuje się projektowaniem identyfikacji wizualnych i strategii marketingowych, pomagając markom budować spójny i autentyczny wizerunek. Pasjonuje się sztuką, designem oraz nowoczesnymi formami komunikacji. Jego misją jest inspirowanie i wspieranie twórców w realizacji ich artystycznych i biznesowych celów.

© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: hub360.pl





Polecamy


  Dodaj komentarz